Info

Wszystkie km: 58150.70 km
Km w terenie: 7908.80 km - 13.60%
Czas na rowerze: 111d 04h 49m
Prędkość średnia: 21.79 km/h
Więcej Info




2012
baton rowerowy bikestats.pl 2011
button stats bikestats.pl 2010
button stats bikestats.pl 2009
button stats bikestats.pl 2008
button stats bikestats.pl 2007
button stats bikestats.pl 2006
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nicram.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
42.10 km 35.00 km teren
03:14 h 13.02 km/h:
Maks. pr.:70.50 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - nikt nawet nie wymarzył sobie takiego zakończenia!

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 2

Tym razem postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce, sami opracowaliśmy wyjazd, dojazd samochodem do malcesiny, a z tamtąd zobywamy pionowo 1700 m w niespełna kwadrans... kolejką linową (wrrr!) na monte baldo. przeszukałem cały przewodnik andreasa by tego uniknąć, niestety nic nie znalazłem, a mapa szefa nie obejmowała tej okolicy gardy, zatem skazany byłem na jazdę kolejką :/
jednak na szczycie monte baldo na mojej twarzy rysuje się uśmiech widząc Altissimo di Nago i drogę prowadzącą na szczyt :] ok 700m w pionie! zjeżdżamy do drogi położonej gdzieś poniżej monte baldo, lecz nie tak grzecznie jak wszyscy tamtejsi rowerzyści drogą... my jedziemy na krechę polaną, a co!! następnie zjeżdżamy kawałek asfaltem i wpadamy na milusi szlak, co prawda krótki, ale lepsze to niż asfalt! kuba gdzieś zgubił szlak i przyjechał asfaltem, ominął najlepszy fragment tego zjazdu hihihi... ok, zjechaliśmy już na wysokość ~1300 więc zaczynamy podjazd, początkowo delikatnie wznoszącą się drogą asfaltową, po czym zaczynamy tereonwy podjazd na Altissimo, ja chciałem choć troszkę się zmęczyć dnia dzisiejszego więc pojechałem własnym tempem, jechało się świetnie, pomimo tego że podjazd nie należał do najłatwiejszych technicznie, szeroka droga o podłożu wysłanym luźnymi kamieniami, często skałami pokrytymi piaskiem, o utratę równowagi było naprawdę łatwo, sam miałem wiele zachwiań, lecz udało się wyjechać bez jakiegokolwiek zatrzymania się! co prawda nie osiągnąłem czasu jaki sobie wcześniej zamierzyłem -patrząc, że pieszo to podejście zajmuje ludziom 70minut, ja chciałem zrobić to rowerem w 30minut, zajęło mi to o minutę dłużej- byłem zadowolony i nawet się chwilowo zmęczyłem (śmiech)
OK, koniec żartów, teraz... 2km zjazdu! na dodatek 1700m szlakiem 601! (ktoś ma ochotę to niech sobie wyyoutubuje pokazowe filmiki z tegoż właśnie szlaku) już pierwsze 300m sprawiło nam ogromną frajdę! piękna skalna ścieżka usłana ogromną ilością kamyrdolców nie pozwala osiągać większych prędkości, lecz techniczna zabawa jest -jak dla mnie- o wiele lepsza niż szybkie zasuwanie w dół... tutaj nawet full nie wybacza błędów... po tych 300m zaczynamy zjazd słynnym szlakiem 601, początkowo ten singiel jest dość...łatwy! (?!?!?!) spora ilość luźnych kamieni, niewielkie progi skalne, lecz początkowo szlak dość często jest poprzecinany znaną nam drogą wiodącą na przełęcz Rovereto, do wysokości ~1300mnpm jedziemy w 3 na podobnym poziomie, nie wielkie odstępy czasowe, lecz w pewnej chwili słyszymy z kubą krzyk mateusza, nie wygląda to dobrze, leży gdzieś pomiędzy kamieniami, nie rusza się, kuba podbiega do niego pierwszy, na szczęście skończyło się na stłuczeniach, po tym incydencie szlakiem 601 jadę tylko z kubą, kolega lotnik resztę zjazdu pokonuje asfaltem... ja znowu rozkręcam się coraz bardziej, coraz szybciej i pewniej pokonuję kolejne trudności szlaku 601, a ostatnie 900m to istna bajka, czegoś takiego nie ma w polsce! ogromne ilości sporych skalnych uskoków, płyt, rtv wszelakiego kalibru nie daje chwili wytchnienia, dlatego kilka razy trzeba się zatrzymać, ten czas wykorzystujemy na sweet focie i ładujemy dalej. ponad godzinny zjazd wywołał w nas tak ogromne emocje, że chcieliśmy raz jeszcze (już!) wyjechać choćby nawet tylko 1km by znowu tam być na tym najtrudniejszym i najwspanialszym -póki co- zjeździe życia! rowerowa ekstaza!! przy namiocie nikt nie czuje się na siłach by gotować jedzenie, tak, ten zjazd nas tak wymordował, że pierwszy raz po powrocie do meliny nie jemy, a zasypiamy jak niemowlaki...
niestety skutki dzisiejszego lotu kolegi nie dawały szans na jazdę, do tego całą noc padał deszcz, tak oto zakończyła się naszą tegoroczna przygoda z gardą... tak tak, tegoroczna! jeszcze tu wrócimy! :]
w sobotę wracając do ojczyzny widzimy białe szczyty pasma monte baldo... tak też kończy się długie lato nad gardą...
można powiedzień mało kilometrów.. a i owszem, tylko trzeba do tego dodać przewyższenia i początkowo zmęczenie podróżą, następnie kolejnymi dniami jazdy, przed wyjazdem wiedząc ile km zrobimy, byłbym zniesmaczony, co to jest 200km w ciągu tygodnia?! teraz jednak nie narzekam, wręcz jestem zachwycony tym wyjazdem! nie sądziłem że kiedykolwiek będzie mnie stać na pokonanie taaaaaakich zjazdów, jestem z siebie dumny! :]
byłoby idealnie gdyby nie pewien andreas...



Altissimo di Nago - na "prawym" zboczu widać drogę wiodącą na szczyt...













Komentarze
GraLo
| 09:06 środa, 13 października 2010 | linkuj Jestem pod wielkim wrażeniem tych widoków, gór i oczywiście zjazdów, coś wspaniałego. Gratuluje wypadu i życzę wielu podobnych w przyszłym roku. Pozdrawiam
karla76 | 07:08 środa, 13 października 2010 | linkuj orzeszek
cudo!!!!!!!!!!!
ale miałeś wycieczke!
a podjazdy masz na fotach?:)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa sudoc
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]