Info

Wszystkie km: 58150.70 km
Km w terenie: 7908.80 km - 13.60%
Czas na rowerze: 111d 04h 49m
Prędkość średnia: 21.79 km/h
Więcej Info




2012
baton rowerowy bikestats.pl 2011
button stats bikestats.pl 2010
button stats bikestats.pl 2009
button stats bikestats.pl 2008
button stats bikestats.pl 2007
button stats bikestats.pl 2006
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nicram.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowo

Dystans całkowity:14616.41 km (w terenie 7565.40 km; 51.76%)
Czas w ruchu:953:45
Średnia prędkość:15.33 km/h
Maksymalna prędkość:82.70 km/h
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:59.66 km i 3h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
24.60 km 10.00 km teren
01:14 h 19.95 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:kulka

najt rajt - las vegas

Czwartek, 4 listopada 2010 · dodano: 11.11.2010 | Komentarze 1

z kubą lw, kopiec -halny to tu wieje..

Dane wyjazdu:
12.40 km 12.00 km teren
01:18 h 9.54 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

pdh...

Poniedziałek, 1 listopada 2010 · dodano: 08.11.2010 | Komentarze 0

:)
Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
34.20 km 32.00 km teren
03:08 h 10.91 km/h:
Maks. pr.:61.20 km/h
Rower:heckler

czy to można jeszcze określać mianem "enduro"?!

Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 10.10.2010 | Komentarze 8

dziś postanowiliśmy wrócić nad Lago di Garda... przynajmniej jeśli chodzi o trudy zjazdu :] czyli królowa beskidów - babia góra (1725mnpm)
Ja, Kuba, Karola i Wojtek, z tym że pierwsza dwójka rowerowo, reszta załogi pieszo, parking na przełęczy krowiarki pękał w szwach, to oznaczało dzikie tłumy na diablaku co też nie było optymistyczną wiadomością :/
oczywiście na bezczela nie pojedziemy głównym szlakiem przez sokolicę, jedziemy od strony słowackiej (żółty), ciężkie jesienne powietrze spowodowało mozolne wdrapywanie się na szczyt, żałowałem że nie miałem ze sobą krótkiego rękawka, było tak przyjemnie ciepło... prawie jak w italii ;P
zjazd w kierunku brony kiedyś wydawał mi się baaardzo trudny, teraz na najtrudniejszych fragmentach miałem banana na twarzy i mówiłem sobie "kurna... co to ma być?!" ale nie ma co narzekać! jak na beskidy to wypyt! szkoda tylko że średnio legalnie...
rozpoczynając stromy, trudny technicznie kamienisty podjazd na małą babią kuba krzyczy "dajesz dajesz, masz publikę!" faktycznie, ludzi w tym miejscu było około mnóstwa, jadę, ale brak platformy i obniżone siodełko na rzecz zjazdu i niestety poddaje się kilkadziesiąt metrów dalej, obracam się do widowni, podnoszę rękę i pochylam głowę w geście przeprosin, w tej chwili rozlegają się brawa! dla takich chwil to ja mogę jeździć :D (śmiech)
zjazd z małej babiej też niczego sobie, początkowo ułożone płyty i mnóstwo stopni, jedne większe, inne mniejsze, frajda niesamowita, gdziś przesadzam i... snejk z tyłu, wymiana dętki. jedziemy dalej, po kilku minutach... snejk z przodu! cóż... niskie ciśnienie na rzecz przyczepności czasem daje o sobie znać!
zjazd do zawoji czarnym znanym mi również szlakiem...
nie sądziłem że tego roku jeszcze uda mi się zaliczyć babią, było fajnie, choć... nie można było poszaleć ze względu na masę turystów, z tego też względu czuję niedosyt... może kolejnym razem percią akademicką... wcześniej jednak zainwestujmy w ochraniacze.
dzięki dziewczęta za wypad!

jednak ten tydzień nad Gardą sprawił, że poprzewracało się nam w przysłowiowych "dupach" i... aż się boję pisać dalej, więc kończę na dziś.

Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
42.10 km 35.00 km teren
03:14 h 13.02 km/h:
Maks. pr.:70.50 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - nikt nawet nie wymarzył sobie takiego zakończenia!

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 12.10.2010 | Komentarze 2

Tym razem postanowiliśmy wziąć sprawy we własne ręce, sami opracowaliśmy wyjazd, dojazd samochodem do malcesiny, a z tamtąd zobywamy pionowo 1700 m w niespełna kwadrans... kolejką linową (wrrr!) na monte baldo. przeszukałem cały przewodnik andreasa by tego uniknąć, niestety nic nie znalazłem, a mapa szefa nie obejmowała tej okolicy gardy, zatem skazany byłem na jazdę kolejką :/
jednak na szczycie monte baldo na mojej twarzy rysuje się uśmiech widząc Altissimo di Nago i drogę prowadzącą na szczyt :] ok 700m w pionie! zjeżdżamy do drogi położonej gdzieś poniżej monte baldo, lecz nie tak grzecznie jak wszyscy tamtejsi rowerzyści drogą... my jedziemy na krechę polaną, a co!! następnie zjeżdżamy kawałek asfaltem i wpadamy na milusi szlak, co prawda krótki, ale lepsze to niż asfalt! kuba gdzieś zgubił szlak i przyjechał asfaltem, ominął najlepszy fragment tego zjazdu hihihi... ok, zjechaliśmy już na wysokość ~1300 więc zaczynamy podjazd, początkowo delikatnie wznoszącą się drogą asfaltową, po czym zaczynamy tereonwy podjazd na Altissimo, ja chciałem choć troszkę się zmęczyć dnia dzisiejszego więc pojechałem własnym tempem, jechało się świetnie, pomimo tego że podjazd nie należał do najłatwiejszych technicznie, szeroka droga o podłożu wysłanym luźnymi kamieniami, często skałami pokrytymi piaskiem, o utratę równowagi było naprawdę łatwo, sam miałem wiele zachwiań, lecz udało się wyjechać bez jakiegokolwiek zatrzymania się! co prawda nie osiągnąłem czasu jaki sobie wcześniej zamierzyłem -patrząc, że pieszo to podejście zajmuje ludziom 70minut, ja chciałem zrobić to rowerem w 30minut, zajęło mi to o minutę dłużej- byłem zadowolony i nawet się chwilowo zmęczyłem (śmiech)
OK, koniec żartów, teraz... 2km zjazdu! na dodatek 1700m szlakiem 601! (ktoś ma ochotę to niech sobie wyyoutubuje pokazowe filmiki z tegoż właśnie szlaku) już pierwsze 300m sprawiło nam ogromną frajdę! piękna skalna ścieżka usłana ogromną ilością kamyrdolców nie pozwala osiągać większych prędkości, lecz techniczna zabawa jest -jak dla mnie- o wiele lepsza niż szybkie zasuwanie w dół... tutaj nawet full nie wybacza błędów... po tych 300m zaczynamy zjazd słynnym szlakiem 601, początkowo ten singiel jest dość...łatwy! (?!?!?!) spora ilość luźnych kamieni, niewielkie progi skalne, lecz początkowo szlak dość często jest poprzecinany znaną nam drogą wiodącą na przełęcz Rovereto, do wysokości ~1300mnpm jedziemy w 3 na podobnym poziomie, nie wielkie odstępy czasowe, lecz w pewnej chwili słyszymy z kubą krzyk mateusza, nie wygląda to dobrze, leży gdzieś pomiędzy kamieniami, nie rusza się, kuba podbiega do niego pierwszy, na szczęście skończyło się na stłuczeniach, po tym incydencie szlakiem 601 jadę tylko z kubą, kolega lotnik resztę zjazdu pokonuje asfaltem... ja znowu rozkręcam się coraz bardziej, coraz szybciej i pewniej pokonuję kolejne trudności szlaku 601, a ostatnie 900m to istna bajka, czegoś takiego nie ma w polsce! ogromne ilości sporych skalnych uskoków, płyt, rtv wszelakiego kalibru nie daje chwili wytchnienia, dlatego kilka razy trzeba się zatrzymać, ten czas wykorzystujemy na sweet focie i ładujemy dalej. ponad godzinny zjazd wywołał w nas tak ogromne emocje, że chcieliśmy raz jeszcze (już!) wyjechać choćby nawet tylko 1km by znowu tam być na tym najtrudniejszym i najwspanialszym -póki co- zjeździe życia! rowerowa ekstaza!! przy namiocie nikt nie czuje się na siłach by gotować jedzenie, tak, ten zjazd nas tak wymordował, że pierwszy raz po powrocie do meliny nie jemy, a zasypiamy jak niemowlaki...
niestety skutki dzisiejszego lotu kolegi nie dawały szans na jazdę, do tego całą noc padał deszcz, tak oto zakończyła się naszą tegoroczna przygoda z gardą... tak tak, tegoroczna! jeszcze tu wrócimy! :]
w sobotę wracając do ojczyzny widzimy białe szczyty pasma monte baldo... tak też kończy się długie lato nad gardą...
można powiedzień mało kilometrów.. a i owszem, tylko trzeba do tego dodać przewyższenia i początkowo zmęczenie podróżą, następnie kolejnymi dniami jazdy, przed wyjazdem wiedząc ile km zrobimy, byłbym zniesmaczony, co to jest 200km w ciągu tygodnia?! teraz jednak nie narzekam, wręcz jestem zachwycony tym wyjazdem! nie sądziłem że kiedykolwiek będzie mnie stać na pokonanie taaaaaakich zjazdów, jestem z siebie dumny! :]
byłoby idealnie gdyby nie pewien andreas...



Altissimo di Nago - na "prawym" zboczu widać drogę wiodącą na szczyt...












Dane wyjazdu:
47.90 km 25.00 km teren
03:48 h 12.61 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - "Adrenalina"!!!

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 0

"Adrenalina" - trasa pucharu świata DH z lat 90 - okazała się kolejna porażką! do tego w Rivie kolega prosi bym mu dokręcił śrubę od zawieszenia, która się wczoraj wykręciła, biorę klucze, dokręc... i obracam się do właściciela sprzętu pokazując mu półoś! oś zawieszenia rozpękła się na dwie części! cóż, jakoś trzeba temu zaradzić i zaklejamy to "amerykańską" taśmą. z Rivy kierujemy się nad Lago di Ledro, następnie wyjeżdżamy na Bocca di Trat, skąd do samochodu mamy tylko w dół 1500m HA! pierwsza część zjazdu ok, tarcze się przypalają, mhmmm co za zapach! :] jednak drugą część tejże trasy zjazdowej włosi postanowili wybetonować! w związku z czym kilkaset metrów tracimy w zastraszającym tempie i ogromnym zawiedzeniu. wieczorem sypią się w kierunku andrasa same milusie słowa... koniec z tym przewodnikiem!







Dane wyjazdu:
29.90 km 11.00 km teren
02:14 h 13.39 km/h:
Maks. pr.:53.30 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - Torbole (vol2) - fragmentami s2

Środa, 22 września 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 0

dzisiaj miała być siesta, mieliśmy leżeć i nic nie robić (?!) ale szkoda było zmarnować tak piękny dzień na %leniuchowanie%! kolejny raz podjeżdżamy autem do Torbole, kolejny raz wyjeżdżamy tą samą drogą, jednak tym razem tylko 1000m w pionie... po czym zjeżdżamy z asfaltu i szutrową drogą docieramy do zjazdu na którym mają być fragmenty s2! choć po wczorajszym dniu do obietnic andreasa podchodzimy z dystansem... jednak zjazd okazał się genialny! jak do tej pory nie znosiłem luźnych kamieni, tak tutaj na wąskiej, mocno powykręcanej ścieżce wykutej w skale stromego zbocza (w czasaie I wojny światowej) czułem się świetnie, pomimo tego że opony źle trzymają, zabawa przednia, kilka razy przerywamy zjazd na sweet focie. zjeżdżamy nad samą gardę, ale musmiy pokonać ~10km asfaltu do Torbole, doczepiamy się do 2 typów jadących na sztywniakach, ale po chwili kuba nie wytrzymuje wolnego (30km/h?!) tempa i wyprzedzamy ich, wtedy zaświeciło mi się zielone światło, wychodzę na zmianę i przez kilka ładnych km bez platformy w jednozawiasie wyciskam średnią 38km/h! a co! kompanom tak to spasowało że chcieli któregoś dnia zaczaić się na szosowców i dać im popalić ;P a mnie wysłać na sobotni uphill... ;)



Dane wyjazdu:
52.60 km 25.00 km teren
04:37 h 11.39 km/h:
Maks. pr.:71.90 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - w poszukiwaniu s3...

Wtorek, 21 września 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 0

z przewodnika szanownego pana andreasa wyszukiwaliśmy najciekawsze zjazdy (s2-s3) więc udajemy się samochodem do Torbole, połykamy rowerami 1700m w pionie i... i znaczną część tej wysokości tracimy w jakże irytujący nas sposób - asfaltem! pierwszy ogromny minus dla człowieka który wyznaczył transalp, śmiech na sali!







Dane wyjazdu:
44.60 km 30.00 km teren
03:27 h 12.93 km/h:
Maks. pr.:49.40 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - zaczynamy jazdę, wg Andreasa...

Poniedziałek, 20 września 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 0

Monte Belpo - Monte Luppia









więcej na picasie.

Dane wyjazdu:
6.90 km 5.00 km teren
00:34 h 12.18 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

Lago di Garda - prolog.

Niedziela, 19 września 2010 · dodano: 11.10.2010 | Komentarze 0

przyjechaliśmy późniejszym popołudniem, zmęczeni, ale udało się jeszcze wyciągnąć dziewczyny na rower, kuba wybrał znany mu już singiel zaraz nad gajem oliwnym gdzie byliśmy już zamelinowani..

singiel... bajka, już mi się tam podoba! :]

Dane wyjazdu:
69.60 km 40.00 km teren
03:49 h 18.24 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:kulka

el finito... cyklokarpaty - jasło

Niedziela, 12 września 2010 · dodano: 15.09.2010 | Komentarze 3

ostatnia edycja cyklokarpat 2010, wczesnym rankiem dojazd do dziadka, jakoże 12 km dojazdówki to stwierdziłem że sprawdzę sobie nową rozgrzewającą maść, pierwsze pół godziny nic, później zaczął się sajgon, myślałem że mi kolana zapłoną... ale gdy już byliśmy w jaśle przeszło zupełnie...
w biurze zawodów nie było agrafek, mamy mieć na własnym wyposażeniu! phi! na szczęście trzy dostałem od yeti91 a ostatnią brakującą od dziadka...
start honorowy do końca nie był honorowym, wcale nie było lightowo, jakoś nie czułem się już wtedy najlepiej, do tego Niunia wykrakała mi że będzie ze mną tak jak z nią w sabinovie... grrr to masz! po godzinie od startu sajgon #2, zaczął się najdłuższy podjazd, jakoś w połowie doszedłem kotika, ale nie długo się z nim utrzymałem... nie wiem co bardziej mi przeszkadzało, skurcze czy piekące nogi (ta maść miażdży jaja...) zjeżdżając, na jednym z zakrętów przegiąłem i musiałem ratować się nogą, w efekcie czego stałem 2 minuty z wyprostowaną nogą i nawet naciskając całym ciężarem ciała nie mogłem jej zgiąć, piękny skurcz :] do mety jakoś tam się dotoczyłem, im dalej z cyklokarpatami, tym gorzej z formą, cóż... to już koniec. :)
na szczęście druga połówka Chacarron Macarron eMTiBi Racing Team (śmiech :) dała radę, co nie było dla mnie zaskoczeniem... i wygrała, potwierdzając że była w tym roku najlepszę babą (?) cyklokarpat ;) Gratuluję i... kurde Zazdroszczę!

a ja... cóż: 23 open 10m2, a generalnie... 5!

Niunia... jeszcze Odyseja...



złoooooooooo!




jedź z Natalią! jedź z Natalią! jedź...! :]


hm... za rok przetasujemy czołówkę, bójcie się! ;P