Info

Wszystkie km: 58150.70 km
Km w terenie: 7908.80 km - 13.60%
Czas na rowerze: 111d 04h 49m
Prędkość średnia: 21.79 km/h
Więcej Info




2012
baton rowerowy bikestats.pl 2011
button stats bikestats.pl 2010
button stats bikestats.pl 2009
button stats bikestats.pl 2008
button stats bikestats.pl 2007
button stats bikestats.pl 2006
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy nicram.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

terenowo

Dystans całkowity:14616.41 km (w terenie 7565.40 km; 51.76%)
Czas w ruchu:953:45
Średnia prędkość:15.33 km/h
Maksymalna prędkość:82.70 km/h
Liczba aktywności:245
Średnio na aktywność:59.66 km i 3h 53m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
62.60 km 25.00 km teren
03:50 h 16.33 km/h:
Maks. pr.:55.40 km/h
Rower:skorek

2x2+1=10

Niedziela, 13 listopada 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 1

Z braćmi K. oraz kuzynami M. na Jałowiec i okoliczne górki, odjechana atmosfera, gruuube zjazdy, piękne widoki... szkoda pisać, niech żałują Ci, których z nami nie było.





Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
73.10 km 50.00 km teren
06:08 h 11.92 km/h:
Maks. pr.:52.30 km/h
Rower:skorek

GIG vol. 2

Niedziela, 6 listopada 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Jeszcze nocą (4:30) udajemy się do Suchej Beskidzkiej na pociąg do Rabki Zdrój by górami wrócić do domu, temperatura w Rabce tuż przed wschodem słońca nie powala, a może i powala... 1,2*C. Jednak na dzień dobry zaliczamy Luboń Wielki, następnie lajtowy zjazd do Krzeczowa, w międzyczasie jojtkowi rozpina się spinka jednocześnie się gubiąc, odziwo nie mam skuwacza... już rozkminiam co zrobimy kiedy okazuje się, że damian ma ten niezbędny kluczyk. Skuwam i ruszamy dalej, po chwili matek łapie snejka, wymieniamy dętkę i zastanawiamy się co znowóż przytrafiło się reszcie, po chwili przyjeżdża damian z informacją, jojtek złapał snejka :D Dalej Zembalowa, wiedziałem że podjazd nie będzie łatwy, ale zjazd jest całkiem całkiem, gdyby jeszcze nie było liści które skutecznie zasłaniają podłoże byłoby idealnie. W Tokarni robimy dłuższą przerwę po czym udajemy się na pasmo Koskowej, jednak mój plan pokrzyżował popierwiastkowany myśliwy, który nie chciał nas wpuścić do lasu ze względu na odbywające się polowanie, miałem niezłego nerwa, gdybym jechał sam to bym miał w dupie jego gadanie, a tak jako przewodnik grupy decyduję się na objazd tego miejsca, myśliwy strasznie próbuje mi wytłumaczyć gdzie mamy się kierować, w troszkę nie ładnym tonie odpowiadam "widzę! przecież mam mapę!". Dalej już bez większych przygód, pomału do celu, najpierw Koskowa, później pasmo Babicy czyli dwa niezłe zjazdy... Na deser Chełm i Starowidz.





Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
56.40 km 30.00 km teren
03:29 h 16.19 km/h:
Maks. pr.:63.60 km/h
Rower:skorek

GIG

Sobota, 5 listopada 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

- tarnawskie - grygle - koźlee - żmije - moja góra - lipska góra - sucha beskidzka - przysłop - kolędówki - zawoja - przysłop - stryszawa - sucha beskidzka - zembrzyce (dzięki genialnemu kierowcy jadącemu na długich rozwaliłem znak...)
Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
25.30 km 10.00 km teren
01:18 h 19.46 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:

WPN

Niedziela, 23 października 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

krystyna na pierwszym mikro podjeździe chce zawracać, jednak jakoś nakłaniam ją do dalszej jazdy i tak przez gosań i inne pagórki do międzyzdroi i asfaltowy powrót do kadilaka na parking pod gosaniem.
Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
41.20 km 20.00 km teren
02:46 h 14.89 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:

Morze...

Sobota, 22 października 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

z krystyną, która jednak kondycji nie ma, do latarnii młorskiej w niechorzu, wstęp studencki :P
Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
33.80 km 12.00 km teren
02:35 h 13.08 km/h:
Maks. pr.:46.10 km/h
Rower:heckler

Szukając polskiej Gardy...

Niedziela, 2 października 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Z mietkiem autem do Rabki, a tam pętelka przez Luboń Wielki i Szczebel.

Kategoria terenowo


Dane wyjazdu:
25.00 km 15.00 km teren
02:00 h 12.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

Koniec przygody z Lago di Garda

Piątek, 30 września 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Ostatni dzień nad Gardą tego roku, krótko bo chcemy jeszcze dzisiaj zrobić zakupy i przejechać część drogi pod granicę z austrią gdzie Kuba ma wyczajony nocleg, w którym jednak mieszczą się trzy osoby, Kuba będzie spał w aucie, ale po kolei. Rano pakowanie się, z żalem opuszczamy gaj oliwny w którym dane nam było spędzić te kilka dni... Jedziemy ponownie nad Lago di Ledro, zostawiamy samochód i Artura, a my kierujemy się na ostatnią przejażdżkę ... Najpierw na Rifugio Pernici, zwijamy się stamtąd czym prędzej czując zapachy unoszące się powietrzu z tego schroniska, nie żeby śmierdziało, wręcz przeciwnie, ale że nikt nie miał ze sobą juro... Dalej jedziemy bardzo fajną ścieżką, miejscami mam pietra coby nie spaść kilkuset metrów w dół, ale z metra na metr czuję się coraz pewniej, dalej wyjeżdżamy na szczycik jakiejś górki skąd mamy obłędny widok na Ledro i okoliczne góry... Jednak trzeba troszkę się cofnąć by zjechać na ścieżkę prowadzącą prosto nad Ledro, kolejny fajny zjazd, może nie należał do najtrudniejszych technicznie ale dawał sporo frajdy. Nad samym jeziorkiem szamiemy makaronio z pesto i zaczynamy powrót, żegnamy się z okolicą Gardy nasyceni wspaniałymi widokami jak i jazdą...

ostatni dzień...














foto z następnego dnia, po noclegu w chatce na granicy włosko-austryjackiej ponad 1000mnpm, ależ piździło! no i nasz rumuński środek transportowy. ;)


więcej zdjęć

na koniec krótki filmik...


...do zobaczenia za rok! :]

Dane wyjazdu:
50.00 km 25.00 km teren
04:00 h 12.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

102/112 & Val del Diaol

Czwartek, 29 września 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj zmierzymy się z kolejnymi kultowymi nad Gardą trasami DH, tym razem szlak 102 i 112, auto zostaje w Limone, dalej już rowrami. Na podjeździe jadę mocno swoje, a Kuba z Michałem na spokojnie pokonują ten asfaltowy podjazd, w pewnym momencie słyszę, że ktoś napiera z dołu, śmignął gość na rowerze z prędkością ja wiem, ok 30km/h, aż musiał się składać w zakrętach!!! Ale był na Ebiku xD. Zjazd początkowo dość lajtowy, jednak wpadając na główny szlak nie jest już nam tak wesoło, nawet mimo obłędnych widoków. Jest okrutnie ślisko, miejscami łokrutne skaliste łubudubu pokryte szutrem, tak że przyczepności praktycznie nie ma, rower nie chce się słuchać, walczymy dokąd się da, jednak w wielu miejscach kapitulujemy, szkoda aż tak ryzykować, zapewne gdyby nie ten szuter na skałach zjechalibyśmy niemal wszędzie, no ale cóż, tym razem wymiękamy, pierwszy szlak który nas pokonał. Jednak w przyszłym roku będzie rewanż. Na jednej z agrafek przednia opona zostaje wyrwana z obręczy na odcinku 15cm... zobaczyłem to dopiero w Limone. Tam też Kuba podgaduje mnie cobyśmy jeszcze pojechali na Val del Diaol, tak mu się ten zjazd spodobał, jednak wyjechalibyśmy 60% trasy autem, a resztę rowerem, jednak ktoś musiałby później pojechać po auto... a kto jak nie ja?! Początkowo nie miałem zamiaru tego robić, jednak w Rivie zmieniam zdanie ku uciesze kompanów. Na zjeździe kilka szybkich videozdjęciów, łatanie snejków Kuby, następnie Michała by później samotnie pruć do góry po autownik. W bidonie nie miałem zbyt wiele wody, zatem jechałem czym prędzej do auta gdzie takie coś mieliśmy w zapasie, po drodze mijam wspinaczkowych polaczków, jednego rowerzystę, który mnie pozdrawiał kiedy to zjeżdżałem już autem ;) Podobno te 500m w pionie zrobiłem na tyle szybko, że koledzy nie zdążyli pożądnie się rozpłaszczyć :D



no to w imię szatana i syna i ducha nieświętego!










wtf?! ;)


Dane wyjazdu:
35.00 km 15.00 km teren
03:00 h 11.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

Monte Missione

Środa, 28 września 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Po dniu wolnym od jazdy ale za to w 100% wińskim udaliśmy się autem do Tenno, skąd już rowrami na Monte Missione, zaliczając kolejny niezły asfaltowy podjazd, a jak to w naszej Gardzańskiej formule bywa, najpierw podjazd by później... :] Zjazd był całkiem wymagający, jednak dzisiajeszego dnia wisiało coś w powietrzu, każdy z nas narzekał, że rower mu się podłoża nie trzyma, miota nim jak szatan! Odebrało to ochoty do jazdy, ja wiążę to z brakiem jazdy dnia wczorajszego... Do tego niemcury wydarły się na każdego z nas, conajmniej jakby byli u siebie! Dzisiaj wyjątkowo wróciliśmy na miejsce noclegu jeszcze za dnia, nawet Artura nie było! Pojechał sobie gdzieś pokręcić w spokoju po okolicy Gardy.

















Dane wyjazdu:
50.00 km 25.00 km teren
03:00 h 16.67 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Rower:heckler

Altissimo di Nago

Poniedziałek, 26 września 2011 · dodano: 12.12.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj początkowo w pełnym składzie, Artur dał się namówić, pewnie za sprawką kolejki z Malcesiny na Monte Baldo ;) Ja i Kuba udajemy się na Altissimo, a Michał z Arturem innym, kótszym i mniej wymagającym wariantem. Podjazd na Altissimo już nie taki straszny, idzie letko, choć niby czas gorszy od ubiegłorocznego o kilka sekund, ale też nie miałem ochoty na mordownię, zostawiam siły na morderczy zjazd, wszak teraz napier... ]:-> Na szczycie bez zbędnych ceregieli, szybko ubieramy ochraniacze i w dół... Wyprzedzamy bikerów, Kubę ponosi fantazja i leciii... na szczęście bez większych urazów, coś niecoś nadwyrężył kolano, co niestety skutkuje jutrzejszym dniem przerwy. Dalej pozwalamy sobie już na coraz to więcej, czasami wydaje mi się, że znam tu każdy kamień, przeginamy, obijamy obręcze o kamienie, robię 3 wgnioty na przednim kole (mam 1,4 bara) pokazuję to Kubie, jednak mam dobre ogumienie! Obręcz powgniatana i bez snejkusa, kiedy ruszamy z postoju na nową dla nas ścieżkę Val del Diaol... momentalnie z tyłu schodzi powietrze, ach ta ukryta snejkowa menda. Szybka zmiana ogumienia i prujemy w dół, na "czaszce" jest kilka dropików, większość jeszcze objeżdżamy bokiem bądź też tłumimy, to jeszcze nie nasze progi, ale za rok już tu przejdziemy piecem. :] Nowy szlak całkiem niezły, aczkolwiek mi czegoś w nim brakuję, wolę jednak Łupaninę (ależ się robię wybredny), na końcu dwie sztuczne hopy, jednak przy prędkości ~50 ja dziękuję za lot, za rok. :P Z Nago do Malcesiny asfaltem, dojeżdżamy tuż przed zmrokiem i ku naszemu zdziwieniu chłopaków jeszcze nie ma, zdążyliśmy się ogarnąć, zapakować w auto i zjechać do głównej drogi, po chwili czekania dojechali, Artur już chyba ma dość jazdy z nami... W drodze powrotnej dzielimy się wrażeniami ;)